Czy lepiej zająć się podnajmem z którego możesz wyciągnąć od 12 do 30% przy dobrych wiatrach? Czy może obrotem nieruchomościami, gdzie na jednej transakcji w ciągu półrocza możesz osiągnąć od 50 do 200% stopy zwrotu?
Zapraszam do kontaktu na skype: wojciech.orzechowski – wyliczymy to razem. Chyba że umiesz to sam wyliczyć – to do dzieła. Dodam tylko, że taka godzina ze mną jest bezpłatna. Same cyfry nie wiele Ci powiedzą, jeśli ich nie skomentuję, więc zdecydowałem się nie publikować tych treści. Potraktuj to jako artykuł interaktywny. Po prostu możesz porozmawiać ze mną.
Zapraszam także do zapoznania się z ofertą Warsztatów na www.wiwn.pl – tam na pewno znajdziesz coś ciekawego dla siebie jeśli chcesz szybko powiększać swój majątek.
30 000 na start a 20 000 na przygotowanie mieszkania pod wynajem. Stopa zwrotu w pierwszym przypadku – 100-200% w drugim – 20-25%. Różnica 10 000zł a jak z ryzykiem? Podnajem jest pewniejszą opcją. Załóżmy, że mam umowę na 4 – 5 lat. Po tym czasie zwraca się z nawiązką wspomniane 20 000. Może dopiero wtedy ruszyć z zabawą w obrót? Jedno drugiemu chyba nie wadzi, prawda?
Nie wadzi, ale jednak zapraszam do kontaktu – przedstawię w tej sprawie wyliczenia w postaci godzinnego wykładu – analizy, które dopiero pokazują o co w tym tak na prawdę chodzi.
Czy obrót nieruchomościami nie jest bardziej ryzykowny? Wynajem może się skończyć najemcami, którzy nie płacą ale stopa zwrotu z inwestycji po poł roku 100% wydaje mi się nieosiągalna. A jeśli coś pójdzie nie tak? Coś się nie uda, gdzieś „umoczymy”?
A może najlepiej np. po 3 latach , wziąć kredyt plus to co odzyskaliśmy i kupić od najemcy taką nieruchomość? Zaproponować mu super stawkę by nie był stratny a samemu mając wypróbowaną nieruchomość zarabiać na niej?
Mówisz: „należy poczekać 2,5 roku by odzyskać kapitał włożony w mieszkanie”. A co jeśli nasz najemca postanowi przejąć naszą rolę albo podniesie stawkę? Dla mnie to ryzykowne takie korzystanie z nieswojej nieruchomości.
Wspomniałeś o przeniesieniu kuchni do przedpokoju. Nie sądzę by była to opłacalna i tania inwestycja. W niektórych mieszkaniach nie ma takiej możliwości albo przedpokój jest w kształcie kiszkowatego prostokąta. Czy to nie generuje więcej kosztów? Może na rzecz oszczędności zostawić kuchnie na jej miejscu?
Podnajem kojarzy mi się z wielkimi mieszkaniami w kamienicy wynajętymi, przedzielonymi ściankami działowymi dla studentów. W takim lokum mieszczą się 3-5 osób. Czy bycie pośrednikiem jest opłacalne? I tak z zysku jaki nam daje wynajem odpalamy miesięcznie np. 1000zł co jest dużą kwotą. Czy nie lepiej samemu kupić mieszkanie pod wynajem – w obu przypadkach przecież remontujemy – i samodzielnie bawić się w wynajmowanie?
Zastanawiam się jaki interes mógłby mieć właściciel by nam podnajmować, wiedząc, że my będzie rozparcelowywać jego mieszkanie na części de facto i uzyskiwać za każdy pokój więcej niż my płacimy za całość? Podnajem chyba nie jest zbyt popularny u nas.
A co w momencie gdy osoba od której wynajmujemy podniesie nam stawkę z 1000zł do 1500zł? Czy my też powinniśmy podnieść stawkę wynajmującym? Czy w pewnym momencie nie będziemy stratni w takiej sytuacji?